Opis treści
Kto by pomyślał, że odebrany odruchowo nad talerzem parujących klusek telefon zmieni moje życie o 180 stopni. Że wyląduję w mieszkaniu wielkości komórki pod schodami, zacznę systematyczną walkę z charczącym kiblem i tetrisem gratów uzbieranych w ciągu dwóch lat zmian, upychanych skrupulatnie w wolne dziury dwudziestu siedmiu metrów łódzkiej kawalerki. Kto by przypuszczał, że w końcu rzucę wszystkim w pizdu, zaciągnę drugi hipoteczny i wyniosę się na przedmieścia już nie sama, a z rodziną w pełnym znaczeniu tego słowa.
Nie ja. Ja się nie spodziewałam.
Ta książka to zapis ewolucji kobiety. O tym, jak Pikachu zmienił się w Raichu. O tym, jak karmiłam się dystansem do siebie, oczekiwań i odbioru rzeczywistości, żeby nikogo nie zabić, nikogo nie zabić i przypadkiem, gdybym się kiedyś zapomniała – nikogo nie zabić. O tym, jak się kocha, nawet kiedy się wątpi, i o tym, jak mężczyźni wierzą w depilację bikini pęsetą. O wszystkim. Serio.
„Krystyno, nie denerwuj matki”, Michalina Grzesiak – jak czytać ebook?
Ebooka „Krystyno, nie denerwuj matki”, tak jak pozostałe książki w formacie elektronicznym przeczytacie w aplikacji mobilnej Woblink na Android lub iOS lub na innym urządzeniu obsługującym format epub lub mobi - czytnik ebooków (Pocketbook, Kindle, inkBook itd.), tablet, komputer etc. Czytaj tak, jak lubisz!
Zanim zdecydujesz się na zakup, możesz również przeczytać u nas darmowy fragment ebooka. A jeśli wolisz słuchać, sprawdź, czy książka jest dostępna w Woblink także jako audiobook (mp3).
Czytelnik 10-07-2019
Rodzicielstwo w gorzko-słodkim wydaniu
Nie ma co gadać - jestem zakochana w tej książce. Całkowicie. Do końca życia. Co mnie tak urzekło? Najłatwiej byłoby napisać, że wszystko, ale takie ogólniki niewiele mówią. Poza tym szkoda by było nie pochylić się nad genialnym opisem rodzicielstwa Michaliny Grzesiak. Ona nie koloryzuje, nie mami, ale też nie straszy, kreśląc katastroficzne wizje. Mówi jak jest (a wiemy, że rodzicielstwo często wkracza w odcienie szarości), ale opisuje to z humorem i dystansem, z lekkością. Nie wiem, ile razy przyznałam jej rację i uśmiałam się, czytając jej historie przeprowadzek czy codziennej rutyny. Jednak pojawiają się też tematy poważniejsze, jak samotność w rodzicielstwie. Moim zdaniem autorka ujęła to genialnie: "Jak to mawiają: co dwie głowy, to nie jedna. Moja druga wyjeżdżała systematycznie na cały przyziemny, prozaiczny czas szarego przeżywania. Zostawiała mnie z wywarem bycia komuś matką i ojcem. Z meritum terminu "rodzicielstwo", który oprócz podrzucania do sufitu dziecka w soboty i niedziele, oprócz zabierania na lody, frytki i rower, był jeszcze codzienną kupą wyborów i ustępstw, o których Grzesiek nie miał zielonego pojęcia. Trwała mała wojna". Znane, co? I takich smaczków, w tej książce jest o wiele więcej. Warto przeczytać, bo to książka, która w lekki i przyjemny sposób pokazuje to, co nie zawsze jest takie piękne w byciu rodzicem. Poza tym to remedium na depresję :)
Opinia nie jest potwierdzona zakupem