Opis treści
Opowiadanie o dorastaniu, miłości i poszukiwaniu swojego miejsca na tle przemian lat 80.
***
Rozglądam się po ludziach. Są jacyś… inni. Nie ma punków, depeszowców, hipisów, metalowców, popersów. Wszyscy oni pozakrywali swoje zbuntowane tożsamości grzecznymi garniturami. Dostojni. Uśmiechnięci. Serdeczni.
Na ścianie wisi ułożony z wielkich liter i cyfr napis STUDNIÓWKA 1984.
***
– Do cholery jasnej z profesor Burską! – Wzburzony z hukiem zamyka czasopismo i wstaje z krzesła. – Czy profesor Burska znała lepiej moją córkę niż ja?! Skąd wiesz, co dla ciebie jest lepsze?! Obudź się, dziewczyno! Co ty wyprawiasz?! Od roku chodzisz jak lunatyczka. Zaniedbujesz się. Czy ten chłopak razem z Burską namieszali ci w głowie?! On wyjechał! Nie ma go! I nie wróci. Nie chcesz na medycynę? Okej, przyjęliśmy to z mamą do wiadomości. Ale nie pozwolimy, byś się pogrążała. Na razie jesteś w tym domu, z tymi rodzicami i hm… mówisz: „Mój plan jest taki, aby pracować w jakiejś szkolnej świetlicy”. Kurwa jego mać! Co ty, siłaczka Żeromskiego jesteś?!
Takiego ojca nie znałam. Nawet nie wiedziałam, że potrafi przeklinać! „Kurwa mać” wyszło mu tak naturalnie jak „Dzień dobry, panie profesorze”. Jednak jego reakcja nie wywołuje u mnie strachu, lecz przeciwnie – prowokuje do rozwijania przed nim dalszej wizji najbliższych planów.
– Siłaczką nie jestem, ale i doktorem Judymem również nie chcę być! Jutro jadę do Keczyna poradzić się pana Maternika!
„Poradzić się Maternika” jest dla ojca jak sztylet w serce.