Opis treści
Począwszy od lat dwudziestych Benn był ogarnięty traumą schyłku cywilizacji białych ludzi, zmierzchu Zachodu z jego najcenniejszymi wartościami. Rewolucja bolszewicka wydawała się rozwiązaniem chybionym, ponieważ klasowo-międzynarodowa magma nie dysponowała perspektywicznym substratem kulturowym. Ten mógł się ujawnić tylko poprzez odrodzenie narodowe. Benn nie od razu się zorientował, że ruch, z którym wiązał nadzieje, redukował bogactwo niemieckiej kultury do zaciśniętej pięści, heroicznego gestu i snów o wielkości. Cierpiał przy tym na depresje. Poetycka podświadomość podpowiadała mu, że i ten odrodzeńczy ruch kryje w sobie zalążek klęski:
I cóż powiecie na fale historii:
wino, potem krew: uczta Nibelungów,
uczty i mordy, pijaństwa i sądy,
a sala pełna jeszcze róż i bluszczów.