Opis treści
Zdarzenia, w tej książce opisane, zaszły w czasach, gdy wschodnie granice Rzeczypospolitej krwawiły jeszcze, mimo zawartego z Rosją pokoju.
Prawie codziennie przez rzadki kordon pogranicznej straży przedzierały się watahy uzbrojonych zbójów, wyszkolonych zagranicą w specjalnych „szkołach dywersyjnych“ dla wysadzania mostów, palenia dworów, zabijania żołnierzy.
Nierzadko też widziano po nocach łuny płonących wsi; strwożona ludność słyszała trzask wystrzałów, a niejeden dwór zamieniano pośpiesznie w twierdzę.
Dziś czasy te minęły niepowrotnie. Korpus Ochrony Pogranicza gęstą siecią strażnic ogrodził granice wschodnie.
Bolszewiccy dywersanci po wielokrotnych krwawych utarczkach przekonali się prędko, że bez śmiertelnego niebezpieczeństwa nie można naruszać granic.
Dali za wygraną…