Opis treści
Rankiem 16 listopada 55. Dywizja Piechoty otrzymała zadanie już nie ofensywne, ale obronne. Oddziały miały możliwie silnie się ufortyfikować, zezwalało się również "w razie potrzeby" przejść do natarcia, ale tylko "na krótkie odległości". W drugiej połowie dnia położenie dywizji stało się nadzwyczaj ciężkie. Już o godzinie 8 niemiecka artyleria rozpoczęła ogień od strony Aleksandrówki. Nie było żadnych wiadomości o tym, co się działo u sąsiadów. Łączność z przełożonymi była podtrzymywana z ogromną trudnością i przeważnie za pomocą gońców konnych. Wydarzenia biegły w tempie przyspieszonym, a odpowiedzi władzy mocno się spóźniały. Ogień przeciwnika, szczególnie na prawym skrzydle, wciąż się zwiększał i pozostawanie na zajętej linii (Łaźniki-Rząśno) oznaczało skazanie oddziałów dywizji na otoczenie, gdyż obejście z prawej strony rozwijało się nieprzerwanie. O godzinie 16 gen. Wietwienicki pisał do gen. Rychtera, który w swych rękach łączył dowodzenie wszystkimi oddziałami od Łaźnik do Helenowa i osłaniał Łowicz, że silny ogień artyleryjski nie miałby jeszcze wielkiego znaczenia, gdyby było więcej wojska i oddziały nie były rozstrojone poprzedzającymi walkami. Teraz zaś położenie stało się groźne…