Opis treści
Praca niniejsza, którą oddajemy do rąk czytelnika w głębokiem przeświadczeniu, że dopomoże ona do rozwoju tak pięknego, aczkolwiek niestety opacznie pojmowanego u nas sportu zapaśniczego, napisana została przez człowieka, którego nazwisko jest zbyt popularne w Polsce, by wymagało specjalnych omówień. Władysław Pytlasiński, założyciel a obecnie prezes honorowy Polskiego Towarzystwa Atletycznego znany jest w szerokich kołach miłośników zapaśnictwa nie tylko jako niegdyś europejskiej sławy mistrz walki francuskiej, zdobywca wielkich nagród na arenach Francji, Szwajcarji, Niemiec, Austrji, Włoch, Rosji, Finlandji, Szwecji, Bułgarji i innych państw europejskich, lecz jako wybitny a rutynowany pedagog, którego zasługi na polu szerzenia tężyzny fizycznej będą niewątpliwie w swoim czasie dostatecznie ocenione. Walcząc godnie w barach polskich w czasach, gdy barwy te nie reprezentowały jeszcze oficjalnie uznanego państwa, a znane były tylko nielicznym przyjaciołom Polski, zrobił on wiele dla propagandy polskiej sprawności fizycznej i wraz ze Zbyszkiem Cyganiewiczem sprawił, że słowo „Polak dla wielu, bardzo wielu Niemców, Szwajcarów, Szwedów i innych cudzoziemców stało się równoznaczne z pojęciem tężyzny i mocy.
Słuszne też jest, że pierwsza polska popularna książeczka o zapaśnictwie, ujmująca jego stronę techniczną, wyszła z pod pióra właśnie Władysława Pytlasińskiego.
Z pojęciem „zapaśnictwo”, szerszy ogół naszego społeczeństwa łączy prawie zawsze... cyrk, Czerwony dywan, marsz gladjatorów, uroczysty, aczkolwiek zawsze trochę przypominający maskaradę „parade allée’, cały szereg rekwizytatów, akcesoryj it.p. — sprawiły, że z biegiem czasu o zapaśnictwie poczęto mówić, jak o czemś równoznacznem z akrobatyką czy klounadą, o czemś mało ze sportem mającym wspólnego. Przyczyniły się do tego niewątpliwie w dużym stopniu sprytne zakulisowe inscenizacje aranżerów walk zapaśniczych, którzy zmuszeni częstokroć do tego przez publiczność, wymagającą raczej silnych i emocjonujących wzruszeń aniżeli prawdziwej i rzetelnej walki, swojemi kombinacjami podrywają ostatecznie zaufanie widzów.
Zapaśnictwo, przeniesione z życia, z klubu i ze stowarzyszeń na arenę cyrkową, uprawiane obecnie prawie wyłącznie przez zawodowców, straciło niewątpliwie bardzo wiele. Traktowane jest ono prawie zawsze jako emocjonujące widowisko i tylko znawcy szukają na arenie pokazu techniki i sprawności fizycznej. Jednakże i tu na czerwonym dywanie zobaczyć można jedyne w swoim rodzaju popisy wspaniałego rozwoju fizycznego, zwycięstwa wytrawnej techniki nad brutalną i „surową” silą.
Praca Pytlasińskiego omamia zapaśnictwo jako sport, jako środek: wychowania fizycznego, jako jeden z najbardziej skutecznych sposobów osiągnięcia tężyzny fizycznej. Nie ma ona nic wspólnego z zapaśnictwem zawodowem a jeżeli autor wspomina nazwiska znanych mistrzów walki francuskiej, występujących na arenach cyrkowych, to robi to jedynie z konieczności. Zapaśnictwo zawodowe jest obecnie tak silnie rozwinięte, że grupuje ono w sobie najpoważniejszych mistrzów walki, podczas gdy zapaśnictwo amatorskie pozostaje poza niem daleko w tyle. Jednakże i w zapaśnictwie zawodowem następuje obecnie poważny zwrot ku lepszemu. Olimpjada berlińska w roku 1926, gdzie sklasyfikowano zapaśników według ich wagi, jest najlepszym dowodem, że nawet żądna wyłącznie emocjonujących wzruszeń publiczność cyrkowa wymaga obecnie od aranżerów imprez zapaśniczych bardziej sportowego traktowania sprawy.