Opis treści
Pewnego dnia, było to w marcu 1943 roku, przyszedł do mnie Tomek (Tomek to Witold Pilecki, który przebywał w KL Auschwitz pod nazwiskiem Tomasza Serefińskiego). Powiedział mi kiedyś, że organizacja nasza przeprowadziła już kilka ucieczek z obozu. Dopomogła także w ucieczce czwórki więźniów, którzy wydostali się na wolność samochodem komendanta obozu Hoessa. Kiedy nasi ludzie, więźniowie zatrudnieni w oddziale politycznym, dowiedzieli się o mającej się odbyć egzekucji członków organizacji — porucznika Stefana Bieleckiego i porucznika Gawrona, obydwaj przy pomocy naszej siatki, działającej w wydziale zatrudnienia, przeniesieni zostali do komanda "Harmęże" (ferma gospodarcza znajdująca się o parę kilometrów od obozu macierzystego, w której pracujący więźniowie mieszkali na miejscu), skąd w przeddzień egzekucji zbiegli. Za ich pośrednictwem Tomek przesłał w głąb kraju meldunki o sytuacji w obozie. Obecnie Tomek wtajemniczył mnie w swoje plany. Powiedział, że on sam przygotowuje się do ucieczki z obozu. Zapytał, czy zechciałbym mu pomóc w jej zorganizowaniu. Wyraziłem natychmiast nie tylko zgodę, ale także chęć towarzyszenia mu w tej ucieczce.
Tomek uzasadnił cel ucieczki: a więc przede wszystkim chodziło o wyniesienie na wolność materiałów dotyczących zbrodni popełnianych przez hitlerowców w obozie oświęcimskim, a także o wiarygodne poinformowanie o wszystkim opinii publicznej świata. Dalszym naszym zadaniem miała być próba opracowania planu rozbicia obozu przez partyzantów i uwolnienia więźniów przy współudziale podziemnej organizacji obozowej. — Pamiętaj, Edek — tłumaczył Tomek — że nie chodzi o ratowanie własnej skóry z tego piekła, ale o cele ogólne.
Oświadczyłem, że jestem zdecydowany i że uczynię wszystko, aby cel ten osiągnąć. Czekam więc na rozkazy.
I tak zaczęliśmy czynić przygotowania do ucieczki. W kilka dni po tej rozmowie otrzymałem od Tomka buty. Następnie przyniosłem dla niego i dla siebie cywilne marynarki — wiatrówki, czarne damskie spodnie i cywilne koszule. Garderobę tę otrzymałem od członka naszej organizacji, kapo Beklaidungskammer (magazynu odzieżowego), Bernarda Swierczyny. Schowałem ją w swojej szafce, w której przechowywana była czysta bielizna, przeznaczona dla więźniów bloku 20. W tydzień potem Tomek przyniósł kieszonkowy zegarek. Ukryłem go także między bielizną. Wreszcie po paru dniach Tomek „zorganizował" dolary w banknotach, ja zaś przygotowałem podręczną małą apteczkę, zawierającą bandaże, jodynę, plastry i inne materiały opatrunkowe.
Marian Toliński, pracujący w aptece szpitalnej w bloku 28, przyrzekł mi, że dostarczy trzy dawki cyjanku potasu. Dlatego trzy, ponieważ Tomek zapowiedział, że z obozu uciekamy we trójkę. Trzeciego towarzysza naszej ucieczki dotychczas nie znałem.
(fragmenty)