Opis treści
Gdy przemoc odbiera nadzieję, pragnienie wolności staje się jedynym ratunkiem
Lata 70. i 80. na mazowieckiej wsi – czas, gdy pomoc jest luksusem, a codzienność często stawia surowe i bezlitosne wyzwania. W takim świecie dorasta Zosia Korcz, dziewczyna naznaczona bólem, dla której dom rodzinny jest miejscem cierpienia, a nie bezpiecznym azylem. Tam, gdzie powinna znaleźć miłość i wsparcie, spotyka się wyłącznie z przemocą i chłodem ze strony apodyktycznej matki. Gdy wreszcie nadchodzi chwila, w której postanawia uciec, los zadaje jej kolejny cios.
Zamiast upragnionej wolności, Zosia trafia w ręce mężczyzny, który obiecuje bezpieczeństwo, a w rzeczywistości staje się kolejnym oprawcą. W świecie pełnym obojętności i bezsilności, dziewczyna stara się wyrwać z kręgu cierpienia, walcząc o siebie i przyszłość, którą chciałaby stworzyć dla swoich dzieci. Czy uda jej się odnaleźć siłę, by przerwać cykl przemocy i zbudować życie, o jakim zawsze marzyła?
Ewelina-czyta.- Ewelina Górowska 06-05-2025
Ewelina-czyta.- Ewelina Górowska 06-05-2025
Dziś przychodzę do Was z kolejną historią, która rozerwała moje serce na strzępy i choć od chwili, w której skończyłam ją czytać, nadal nie mogę się pozbierać i przestać o niej, choć na chwilę myśleć. Jest to debiut, który w moim odczuciu naprawdę powinien zostać zauważony. Ja już teraz czekam na kolejne historie, które wyjdą spod pióra pani Jannasz. Opis wydawcy zdradza wystarczająco dużo, by zainteresować czytelnika, więc nie będę go ponownie powielać, by przez przypadek nie zdradzić czegoś istotnego, co mogłoby zdradzić zakończenie tej powieści- swoją drogą niewyobrażalną i zaskakującą (jak na tamte lata!) decyzję podjęła bohaterka- z ciekawością przeczytałabym kontynuację tej historii. Uprzedzę także, że nie jest to miła i lekka lektura, tak jak nie było miłe życie bohaterki tej historii- poniewieranej i nieszanowanej przez własną matkę, która dla innych we wsi stawała się uosobieniem dobroci i religijności (!) a dla własnej córki była katem, który nie zważał za co, gdzie i jak bije, wmanewrowanej w małżeństwo z człowiekiem który upokorzył ją w najgorszy możliwy sposób i później sytuacja powtarzała się wielokrotnie, człowiekiem, którego się bała, a kolejne lata spędzone z "mężem" ten strach tylko podsycały i z dnia na dzień gasiły radość życia, topiąc ją każdego dnia w strachu, alkoholu i braku widoków na poprawę. Autorka zaznacza, że jest to fikcja, jednak zbudowana na autentycznych wydarzeniach i wspomnieniach. Warto przystanąć na chwilę i zastanowić się ile jeszcze takich Zosiek, jest wokół nas, ile z nich wyrwało się z jednego piekła, by trafić do kolejnego? Czy kolejne pokolenia kobiet muszą wynosić ze swoich rodzinnych domów tak bardzo krzywdzące schematy i przekładać je na swoje własne rodziny? Czy wyrwanie się z takiego kręgu zła jest możliwe? Autorka genialnie oddała mentalność polskiej wsi lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego wieku. Pokazała, jak bardzo było to hermetyczne i zamknięte społeczeństwo, gdzie wszystko, co złe zostawało w domu, a najważniejsze było to, co powiedzą obcy ludzie, co nakaże ksiądz dobrodziej. Że nie było to sielskie i anielskie życie, do jakiego często gęsto wracamy we wspomnieniach... Po lekturze tej książki dotarło do mnie, że taka była i (w sumie nadal) jest rzeczywistość milionów kobiet, kobiet, które w tak małych społecznościach nadal nie mają siły, by przeciwstawić się temu, co dzieje się z nimi i ich rodzinami, szczególnie dziećmi, bo nadal tkwią w mentalnym przyzwoleniu na to, to, że to mężczyzna jest głową rodziny i wszystko zależy od niego. Jestem tą historią autentycznie wstrząśnięta, a zarazem pełna podziwu dla kobiet tamtego czasu, które mimo wszystko walczyły o siebie, o swoje marzenia, rodziny, a nasza bohaterka Zosia stała się "zlepkiem" ich wszystkich, i udowodniła, że pomimo trudności zawsze warto wziąć swoje życie w swoje ręce, choć zakończenie, tak jak wspomniałam, rozdarło mi serce. Autorka stworzyła książkę niezwykle emocjonującą, realnie bolesną, ale i dająca nutkę nadziei. Napisana przystępnym językiem, pomimo bólu jaki wywołuje i łez, które niejednokrotnie cisną się do oczu, nie chce się jej odkładać przed poznaniem zakończenia. Kibicuje się tej bohaterce od samego początku, choć przyznać trzeba, że niektóre jej decyzje wprowadzają w zdumienie. Postaci jest dość sporo, ale każda z nich jest tu ważna, wiele wnosi do tej powieści i pokazuje, że każdego dni, pomimo wielu zmian nie tylko ustrojowych nadal nosimy maski. Szczegółowe opisy, wyzwalają w czytelniku mnóstwo emocji, jednakowo tych złych, ale pojawiają się również te dobre. Cieszę się, że mogłam poznać tę historię i chciałabym, by dotarła ona do jak najszerszego grona odbiorców, byśmy przestali przymykać oko na dziejącą się tuż obok przemoc. Czy polecam? Zdecydowanie tak. Obraz, który wyłania się z tej powieści, cały smutek, który z niej wyziera, zmusza czytelnika do refleksji i docenienia tego co sam ma. Każdy w tej historii się odnajdzie. Tego jestem pewna.
Opinia nie jest potwierdzona zakupem