Opis treści
W VIII tomie dzieł Melchiora Wańkowicza znalazły się utwory, w których autor reporterskiego arcydzieła „Bitwy o Monte Cassino” kreśli „panoramę losu polskiego” („Dzieje rodziny Korzeniewskich”, „Drogą do Urzędowa”, „Od Stołpców po Kair”). Niewątpliwym atutem tego zbioru są po raz pierwszy publikowane materiały z archiwum autora: „Reportaże z Wołynia” (o konflikcie polsko-ukraińskim z pierwszej połowy XX wieku).
Wańkowicz (…) chce zrobić wielki cykl powieści pt. „Panorama losu polskiego”. Nie wiem, jak wypadnie ta całość – panorama niczym więcej nie może być jak panoramą – „makroobrazem popularnym” – ale ta „Droga do Urzędowa” jest bardzo zajmująca. I już sama w sobie jest panoramą wszystkich cierpień i przygód „wszystkich Polsk” w czasie wojny. Palestyna (wyborna), Włochy, Afryka, lądy, morza, obóz jeniecki w Niemczech, konspiracja w kraju, losy Polaków w Rosji, a we wszystkim dowcip, humor, „suspense”, krew mrożące w żyłach tragedie, komiczne przygody, znakomita sugestywna charakterystyka postaci, zaskakująco inteligentne refleksje filozofii, aby tak rzec, użytkowej, dobry dialog, pasjonujące sytuacje. Dwie główne postacie, księdza i żydowskiego doktora, na pewno jedne z najlepszych w polskiej literaturze historyczno-obyczajowej.
Maria Dąbrowska
To jest – proszę mi wybaczyć górnolotność – wielkie[Drogą do Urzędowa]. W sumie nikt się u nas nie targnął na taką rzecz. A gdy kiedyś, kiedyś ktoś zechce poznać ten okres naszego życia, może Pan być całkiem pewny, że bez przeczytania „Polskiej Komedii Nieludzkiej” Wańkowicza nie potrafi wiele zrozumieć.
Andrzej Bobkowski
Książki Melchiora Wańkowicza w różnym czasie, niosły pociechę, radość, dumę. Ich żywotność poświadcza fakt, że wciąż są wznawiane i czytane. Niech więc teraz uczynią jedno, choć może to wygórowane, graniczące z cudem, oczekiwanie: obudzą sumienia.
Krzysztof Masłoń
Bujne pisarstwo Wańkowicza, zadziwia może bardziej wtedy, kiedy zdaje on sprawę z wydarzeń, których on nie był świadkiem. (...) Od lektury Wańkowicza trudno się oderwać dlatego, że to pisarstwo ma jakiś powab. (...) Jedni wskażą jego gawędziarski humor i dar zaciekawiania, inni bujne i jurne słownictwo i sienkiewiczowski optymizm ku pokrzepieniu serc.
Julian Przyboś
Wańkowicz opowiedział w swojej książeczce [Dzieje rodziny Korzeniewskich] tylko tyle, ile mogłaby opowiedzieć także i Hanka Korzeniewska, gdyby była pisarką. Wziął tę cudem uratowaną dziewczynę delikatnie za rękę i pokazał jej samej to, co przeżyła i wycierpiała. Więcej: tam, gdzie zabrakło mu słów na ukazanie całego ogromu rozpaczy i męstwa pierwszej dziewczęcej miłości, zduszonej brutalnie przez nędzę i niewolę, postąpił najuczciwiej: przytoczył własny pamiętnik Oli, strzępy przeżyć, które wzruszają silniej niż niejedna powieściowa kreacja. Mógł to naprawdę zrobić tylko pisarz, który jak Wańkowicz potrafił słuchać, widzieć i czuć to, co usłyszał. Gdyż jeśli pisarze w tej wojnie odwracają się od fikcji lub nazbyt drobiazgowej analizy rzeczywistości, to czynią tak powodowani szlachetnym pośpiechem ogarnięci pragnieniem natychmiastowego i bardziej niezawodnego posłowania prawdzie.
Gustaw Herling-Grudziński