Opis treści
Paweł Kruk jest pracoholikiem, który zostaje wysłany na przymusowy urlop. Przyjazd mężczyzny zbiega się w czasie z zagadkową śmiercią kuracjusza w miejscowym inhalatorium. Jędrzej Osiński – doktor informatyki, od kilkunastu lat związany z branżą IT. Autor popularno-naukowej książki o sztucznej inteligencji Przebiegłe maszyny wydanej po polsku, angielsku i… chińsku. Fan filmów o Jamesie Bondzie, entuzjasta survivalu i magik amator. Mieszka w Poznaniu z żoną Moniką i dwójką dzieci: Kacprem i Kasią. Codziennie bez względu na porę roku nosi hawajskie koszule. – Uderzył głową w betonową podstawę – powiedział patomorfolog, wskazując na ślady krwi w miejscu upadku. – Pęknięcie czaszki i zmiażdżenie karku. Zgon nastąpił natychmiast. Nie cierpiał – dodał. – Nie wydaje mi się – zripostował policjant, pokazując palcem na twarz denata. Wymalowany na niej wyraz przerażenia był tak uderzający, że nawet lekarz nie mógł patrzeć w zamglone oczy ofiary. – Umarł od razu – powtórzył. – Cokolwiek go przeraziło, wydarzyło się, zanim dotknął podłoża. Może się wystraszył, gdy spadał? – To coś innego… – stwierdził funkcjonariusz, przez chwilę przygryzając dolną wargę.
Kama 24-10-2025
Kama 24-10-2025
Ciechocinek. Chyba wszyscy kojarzą to małe miasteczko z uzdrowiskami , gdzie starsi ludzie przyjeżdżają by o siebie zadbać. W mojej głowie nie wiadomo dlaczego krąży jeszcze zasłyszana niegdyś fraza na dancingu w Cichocinku być może za sprawą jakiejś starej piosenki. To właśnie tam akcję swojej powieści Martwi nie piszą listów osadził Pan Jędrzej Osiński. Włodzimierz Grzegocki nie wyróżniał się niczym szczególnym- ot emeryt w trakcie turnusu rehabilitacyjnego, który uczęszczał na zabiegi inhalacje. Niestety feralnego dnia nie przewidział. Stracił życie w wyniku morderstwa wyglądającego na nieszczęśliwy wypadek. Policja niestety nie doszukuje się w tym niczego niezwykłego, a komendant wyraźnie coś ukrywa. No bo skąd we krwi denata, który nie był za granicą od trzech lat znalazły się bakterie tropikalne? To pytanie nie daje spokoju policjantowi Dawidowi i pielęgniarce Kasi. W tym czasie do miasta przyjeżdża wysłany na przymusowy urlop analityk danych Paweł Kruk - i choć początkowo jest zły wkrótce angażują go tajemnice mieszkańców i historia więźnia widmo . Jak to wszystko się ze sobą łączy i kto stoi za śmiercią Pana Włodka? Szczerze mówiąc ta historia naprawdę miała potencjał. No bo umówmy się śmierć i próby zatuszowania prawdy przez tych , którzy powinni strzec obywateli brzmi naprawdę dobrze. Wplątany w nią młody chłopak i ciekawa historia właściciela domu w którym ten przebywa w założeniu intryguje. Tyle tylko ,że zamysł to jedno , a wykonanie to coś zupełnie innego. Zacznę od bohaterów- trudno mi było ich wyczuć i polubić. Mnogość wątków I faktów o wszystkim po prostu mnie przytłoczyła. Przez połowę opowieści odnosiłam wrażenie, że nic się tu nie spina. Gwoździem do trumny okazał się wątek Cyganki i.. uwaga uwaga duchów. Jestem pewna ,że książka znajdzie wielu zwolenników. Mnie jednak nie przypadła do gustu.
Opinia nie jest potwierdzona zakupem