Opis treści
Czy każda miłość zasługuje na to, by dać jej szansę?
Laura żyje w dwóch światach. Pierwszym jest szkoła prywatna, w której jako nauczycielka rozwija swoją zawodową pasję. Drugi to świat wirtualny, gdzie od roku flirtuje z mężczyzną o imieniu Paweł. Internetowa znajomość zaczyna być dla niej na tyle ważna, że mimo wielu wątpliwości i złych przeczuć decyduje się na spotkanie w realu. Okazuje się, że Paweł nie był z nią do końca szczery i zataił istotne fakty ze swojego życia. Laura, zraniona i rozczarowana, postanawia rzucić się w wir pracy i definitywnie zerwać kontakt z ukochanym. Nie będzie to jednak łatwe, bo jej dwa światy są w rzeczywistości znacznie bliżej siebie, niż do niedawna myślała…
monweg 15-12-2023
monweg 15-12-2023
Nie często czytam tego typu książki. Nie jestem wielbicielką romansów. Ale „Nie nasza godzina” typowym romansem na szczęście nie jest. Prawdę mówiąc nie przyciągnęła mnie również stylistyka okładki, tylko w tym przypadku opis. Dzisiaj życie w dwóch światach staje się już normą. I mamy z reguły dwa różne, jak bohaterka wykreowana przez Ewelinę Dobosz. Laura jest nauczycielką w prywatnej szkole, a nauka to jej pasja. W drugim świecie, tym wirtualnym, Laura flirtuje z mężczyzną, Pawłem. Jednak etap online musi się kiedyś skończyć. Paweł coraz częściej napomyka o spotkaniu w realu. Mimo nieopuszczających Laurę wątpliwości, kobieta zgadza się w końcu na spotkanie. Czy więź wypracowana podczas godzin spędzonych na rozmowach internetowych, przy poznaniu pęknie czy zaciśnie się bardziej? Bywa tak, że przy pierwszym spotkaniu, dwoje ludzi, którzy pozornie świetnie się znają kompletnie nie mają sobie nic do powiedzenia. Bywa też tak, że mimo fotek przesyłanych sobie online, spotkanie na żywo traci tę magię i nie ma już chemii. Ale najgorsze jest to, gdy okaże się, że jedna lub druga strona jest oszustem. Koloryzowała, ubarwiała, wymyślała. Mimo oczekiwań może się okazać, że to wszystko było tylko zabawą. A jak będzie w przypadku Laury i Pawła? Napisałam, że to nie jest jakiś tak pierwszy lepszy romans, a później serwuję wam takie rewelacje. Bo faktycznie romans to nie jest, nie w moim odczuciu, choć na pewno w pewnym sensie powieść romantyczna, na której niektóre kobiety uronią łezkę. Nie jest niczym dziwnym, że przez rok można się do kogoś przyzwyczaić, polubić go, ba nawet pokochać – nie widząc go. Czasami, jak jest wspomniana przeze mnie chemia, wystarczy chwila, kilka przeczytanych zdań, głos w słuchawce i już się jest w pułapce miłości. Muszę jednak dodać, a może tylko mimochodem wspomnieć, że w „Nie naszej godzinie” znalazło się miejsce dla jeszcze jednej, nie mniej ważnej bohaterki. A jest nią Zoja, mała, cudowna dziewczynka, której historia dostarcza najwięcej wzruszeń. Ale kim jest Zoja, dowiedzą się Ci, którzy przeczytają najnowszą powieść Eweliny Dobosz. Miłość czasem pojawia się nie w porę, ale można też powiedzieć, że zjawia się gdy znajduje się dla niej miejsce. A często uderza w nas wtedy, kiedy jej się nie spodziewamy. Trudno powiedzieć o Laurze i Pawle żeby nie mogli spodziewać, że przeszyje ich strzała amora, ale na pewno nie mogli przewidzieć tego, w jaki sposób dalej potoczy się tak niewinnie rozpoczęta znajomość. Jeśli chcecie się dowiedzieć do czego mogą doprowadzić kłamstwa i jak to jest z internetowymi znajomościami, to przeczytajcie tę książkę. Sprawdźcie czy miłość „wypracowana” przez klawisze komputera jest warta więcej niż myślicie. I jeszcze jedno, przeczytajcie żeby poznać, choć troszeczkę małą Zoję.
Opinia nie jest potwierdzona zakupem