Opis treści
Pod koniec stycznia 1959 roku grupa turystów, głównie studentów i absolwentów Politechniki Uralskiej, postanowiła uczcić kolejny zjazd KPZR zdobyciem góry Otorten w Uralu Północnym. Wyprawa zakończyła się tragicznie i w wyjątkowo zdumiewających okolicznościach. Obozujący na zboczu turyści rozcięli swój namiot, wybiegli w uralską noc, rozpalili ognisko. Nikt nie przeżył nocy – niektórzy zmarli z powodu hipotermii, u innych znaleziono liczne urazy, ślady krwotoku z nosa, sporych rozmiarów sińce na twarzy, złamania. Do dziś nikt nie wyjaśnił tej sprawy, a samo śledztwo z 1959 roku było równie zagadkowe, jak tragedia. Prokurator zamknął je nagle, a w sprawozdaniu napisał, że przyczyną śmierci turystów była „potężna siła”. Dziś w Rosji badaniem tej sprawy zajmuje się kilkanaście tysięcy osób, w tym Fundacja Pamięci Grupy Diatłowa. Napisano na ten temat kilkanaście książek, nakręcono filmy dokumentalne, opublikowano tysiące artykułów. Co roku w rocznicę wydarzenia na Uniwersytecie Uralskim odbywa się konferencja poświęcona pamięci ofiar. Tajemnicza śmierć dziewięciorga turystów i niespodziewanie zakończone dochodzenie to idealny punkt wyjścia do snucia teorii spiskowych. Ale Alice Lugen poszła w zupełnie inną stronę. Historia wyprawy służy jej do opowiedzenia o biurokratycznym chaosie, zimnowojennej histerii i zakulisowych politycznych rozgrywkach. Zamiast horroru z paranormalnym tłem dostajemy biurokratyczny thriller, który nie przypadkiem przywołuje na myśl głośny serial o tragedii w Czarnobylu.
CherryLadyReads 29-05-2020
CherryLadyReads 29-05-2020
Pod koniec stycznia 1959 roku grupa turystów, w skład której wchodzili głównie studenci i absolwenci Politechniki Uralskiej, zdecydowało się na wyprawę by zdobyć górę Otorten. Byli to doświadczeni ludzie, którzy już nie jedną wyprawę mieli za sobą i doskonale zdawali sobie sprawę, z warunków pogodowych jakie panują na Uralu Północnym zimą. Przewodził im Igor Diatłow, charyzmatyczny młody mężczyzna, do którego na wyprawy ustawiały się tłumy chętnych. Wyprawa, która miała uczcić kolejny zjazd KPZR, okazała się ogromną tragedią i chyba największą tajemnicą ZSRR. Z dziewiątki uczestników wyprawy nikt nie przeżył. Ich namiot został znaleziony rozcięty, a ciała studentów znajdowały się w różnych odległościach od rozbitego obozu. Widać, że opuszczali swoje schronienie w pośpiechu. Większość nie zdążyła się odpowiednio ubrać, wybiegli bez butów i kurtek w nocny mróz. Desperacko walczyli o przetrwanie próbując rozpalić ognisko i choć trochę się ogrzać. Oficjalną wersją zgonów młodych uczestników wyprawy jest hipotermia. Jednak nie wyjaśnia ona obrażeń, które znajdują się na ciele niektórych uczestników, takich jak stłuczenia czy popękane żebra. Również powód jaki zmusił turystów do opuszczenia namiotu, jest dość tajemniczy i do dzisiaj nie wiadomo co tak naprawdę się stało na zboczu góry Chołatczachl. Lektura tej książki przybliża nam sylwetki wszystkich uczestników wyprawy, a sposób narracji sprawia, że czujemy się kolejnym członkiem grupy, który towarzyszy im w drodze na Otorten. Opisy znalezionych ciał, działają na wyobraźnię i wzbudzają w czytelniku poczucie grozy. Prowadzone śledztwo obnaża nieprawidłowości w funkcjonowaniu sekcji turystycznej na Uczelni. Brak mapy w dokumentacji wyprawy, niezabranie radioodbiornika przez grupę by móc wezwać pomoc, czy pomylenie dat powrotu ekipy, to tylko część błędów jakie miały wpływ na opóźnienie akcji poszukiwawczej. Reportaż Alice Lugen skupia się przede wszystkim, na zrozumieniu działań władzy Związku Radzieckiego, który odegrał w tej smutnej historii dość znaczną rolę. Odsuwanie od śledztwa ludzi, którzy za wszelką cenę chcieli poznać prawdę, utajnianie akt sprawy, tak doskonale się wpisuje w znany nam już model postępowania ZSRR w sytuacji manipulowania faktami, jakie pamiętamy za czasów katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Po raz kolejny osoby odpowiedzialne za sprawowanie władzy w kraju pokazują, że ważniejsze od ludzkiego życia, jest utrzymanie w tajemnicy badań nad bronią atomową. Polityka kolejny raz wzięła górę nad ludzkimi odruchami. Przerażające jest to, że chyba już nigdy nie poznamy prawdy o tym, czego doświadczyli diatłowcy. Część akt nadal jest tajna, inne poginęły lub zostały źle skatalogowane i trudno je odnaleźć. Osoby pracujące przy śledztwie albo boją się mówić o ich wyniku, albo już nie żyją. I tak historia ta pozostanie chyba na zawsze w kwestii domysłów i licznych teorii spiskowych.
Opinia nie jest potwierdzona zakupem