Po przeczytaniu maszynopisu "Szamanó życia" scharakteryzowałem powieść stwierdzeniem, że Wojciech Burger to szczeciński Dan Brown. Po przeczytaniu maszynopisu "Ostatniego z bogów" zmieniłem zdanie i od tego momentu jestem przekonany, że mogę Dana Browna nazywać amerykańskim Wojciechem Burgerem! Niewiarygodne zagęszczenie mało prawdopodobnych i nierealnych zdarzeń, faktów i okoliczności mimo wszystko pasuje do siebie idealnie tworząc bardzo rzeczywistą całość, w którą aż trudn...