Opis treści
Wszystkie wielkie religie, ale też poważne filozofie i psychologie podkreślają, że największym złem, grzechem i błędem jest zamknięcie się w sobie i uznanie siebie za centrum istnienia. Człowiek, który to uczynił – pisał przed laty Erich Fromm – „czuje się bardzo pewny siebie, ponieważ nie obchodzi go to, jak się wokół niego rzeczy mają”. Wszelkie inne zło pochodzi z tego zamknięcia. Oznacza bowiem uznawanie separatyzmu, odizolowania i koniecznej obrony jako zasad, w których organizuje się życie jednostki, kultury, religii, społeczeństwa. Całe nasze istnienie staje się wtedy w jakiś sposób osaczone, zatopione, okrążone przez wrogów, którzy zagrażają swą bliskością i mocą. Zamiast otwarcia i uznawania otwartego kontekstu swego bytu, zaczyna się stawiać bariery, zasieki i wytyczać granice. Zamknięcia te dotyczą tak samo konkretnego człowieka, jak też kultur, społeczności, religii itp. Świat zamknięty sprawia pozory rzeczywistości jednorodnej i świata jedynego, z którego jednak nie ma wyjścia. Jak czarna dziura pochłania on wszystko i niczemu nie pozwala wyjść na zewnątrz. Otaczają nas wtedy mury i sami jesteśmy jednym z nich dla siebie i innych. W postawach tych wyraża się grzech przeciwko światłu, które mogłoby przyjść z zewnątrz; i znieruchomienie, jakby wszystko już się stało, spełniło, zrealizowało. Postawa takiego zamknięcia kłóci się jednak z metafizyczną zasadą istnienia, w której ujawnia się, że jest coś innego niż ja sam, i jest również to, co przekracza moje doświadczenie i istnienie. W swoim bycie jesteśmy wychyleni w przyszłość, skierowani ku temu, co jest ponad ludzkim istnieniem i jako tacy otwarci ku nowym jego możliwościom. W człowieku zakorzenione jest skierowanie ku nieskończoności i wcale nie jest on zamkniętą w sobie monadą. Stawanie się polega na kruszeniu tych murów i ograniczeń nie tylko dla siebie, lecz też dla nowej rzeczywistości.