Opis treści
Magia świątecznych cudów, kryminalna zagadka i cztery łapy!
„Jestem Andy Carpenter, sprawca dobrych uczynków”
Ekscentryczny obrońca sądowy Andy Carpenter dostrzega zwiniętych przy chodniku bezdomnego mężczyznę i jego psa. Nie waha się ani chwili i dzieli się pieniędzmi, które ma w kieszeni.
Niedługo po tym spotkaniu bezdomny i towarzysząca mu suczka Zoey zostają zaatakowani w środku nocy. Pies w obronie swojego właściciela gryzie napastnika, zmuszając go do ucieczki. Zwierzę – zgodnie z obowiązującym prawem – zostaje poddane kwarantannie. Jego opiekun, Don Carrigan, jest załamany.
Gdy Andy i jego żona postanawiają pomóc mężczyźnie, okazuje się, że Don od dwóch lat jest poszukiwany za morderstwo. Twierdzi, że jest niewinny. Tylko dlaczego dowody z miejsca zbrodni jednoznacznie wskazują na niego? Andy, chwytając się wszystkich dostępnych mu środków, postanawia zrobić, co w jego mocy, aby sprawiedliwości stało się zadość.
pola_reads 07-02-2021
pola_reads 07-02-2021
Zawsze zaczynam czytać książki świąteczne w ostatnim miesiącu roku. Ale doczytuje je w styczniu. Na szczęście trafiłam na kilka perełek które umiliły mi ten specjalny czas. Czy "Świąteczny trop" Davida Rosenfelta zaliczę do tej listy? Andy Carpertner jest świetnym adwokatem. A poza tym naprawdę dobrym człowiekiem. Postanawia razem ze swoją rodziną pomóc bezdomnemu człowiekowi, który razem ze swoim psem został zaatakowany na ulicy. Zoe ugryzła napastnika i trafiła na obserwacje na wypadek wścieklizny. By pies i jej pan nie musieli się rozstawać Andy zapewnia im dach nad głową. Po pewnym czasie okazuje się, że Don jest oskarżony o morderstwo i zostaje aresztowany. Wtedy wkracza do akcji Andy ze swoją ekipą. Okazuje się, że ta książka jest częścią jakiegoś dłuższego cyklu właśnie o Andym. Mimo to połapałam się we wszystkim. Szczerze to byłam lekko zawiedziona. Myślałam, że pierwsze skrzypce w tej historii będą grały zwierzęta. Na co wskazywała okładka i tytuł. Nic bardziej mylnego. Trafiłam na rasowy kryminał, a gdzieś tam w tle są zwierzęta i Boże Narodzenie. Nie była to zła historia, ale poczucie humoru głównego bohatera do mnie nie przemawiało. Sprawa nad którą pracował rozwinęła się w zdumiewającym kierunku. Zaskoczyło mnie jej rozwiązanie. Ale chwilami się gubiłam. Mylili mi się bohaterowie. Książka nie była zła, mimo to na pewno nie sięgnę więcej po pozostałe części z tego cyklu. I znów tu świąt było jak na lekarstwo. Pewnie bym książkę odebrała trochę lepiej gdyby ta okładka i tytuł nie były takie mylące. Do szybkiego zapomnienia.
Opinia nie jest potwierdzona zakupem